hamburger icon
mobile phone icon
mail phone icon
close menu icon

Windykacja należności od niemieckich kontrahentów

Toga - Forum Adwokatów Nr 6/7 – Styczeń 2009, strona 26

Niemcy są najważniejszym partnerem handlowym Polski. Czy handel z Niemcami niesie za sobą dla polskich firm problemy płatnicze? Toga rozmawiała na ten temat z adw. Jackiem Frankiem, prowadzącym kancelarię w Polsce i w Niemczech i specjalizującym się w dochodzeniu należności od niemieckich firm.

Toga: Czy istnieje konieczność windykowania należności od niemieckich kontrahentów –niemieckie firmy znane są przecież ze swojej uczciwości, wydawałoby się więc, że problem windykowania nie zapłaconych należności w ogóle nie powstaje?

adw. Jacek Franek: Po pierwsze kontrakty handlowe polskich firm z Niemcami idą rocznie w tysiące. W takiej masie zawsze znajdzie się jakiś nieuczciwy kontrahent, który nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań płatniczych. Po drugie należy zauważyć, że moralność płatnicza niemieckich firm spadła bardzo w ostatnich kilku dekadach. Nie zawsze trafia się więc na rzetelnego partnera handlowego.

Toga: Jakiego typu umowy polskie firmy zawierają z Niemcami?

adw. Jacek Franek: Z jednej strony kupujemy od Niemców bardzo dużo towarów. Z drugiej jednak strony polskie firmy wytwarzają wiele produktów, które świetnie sprzedają się na niemieckim rynku, więc sprzedaż do Niemiec stanowi coraz większą część obrotu handlowego między oba krajami.

Toga: Jakie są pierwsze "objawy" powstania zatoru płatniczego?

adw. Jacek Franek: Najczęściej podawane powody, które niemieccy dłużnicy przedstawiają, chcąc zyskać na czasie, to przykładowo: brak otrzymania rachunku od polskiego kontrahenta; prośba o prolongatę płatności ze względu na nie wywiązanie się z zobowiązań przez innych kontrahentów dłużnika; zgłaszanie rzekomych wad towaru; twierdzenie, że należność została już uiszczona, lecz przelew bankowy do Polski zabiera dużo czasu; twierdzenie, że należność została już uiszczona, lecz jej wpływ został nie zauważony przez księgowość polskiego kontrahenta; lub twierdzenie, że należność została pomyłkowo uiszczona na inne konto. Już przy pierwszym spóźnieniu z uiszczaniem należności powinna w głowie polskiego wierzyciela zabłysnąć lampka alarmowa ostrzegająca, że po pierwszym spóźnieniu może nastąpić drugie, a potem i trzecie, i że na wysyłaniu pism monitujących do niemieckiego dłużnika i otrzymywaniu od niego usprawiedliwiających odpowiedzi minąć może rok, a należność wciąż nie będzie uiszczona. A już niezwykle alarmujące jest, jeśli rachunek lub inne pismo monitujące wystosowane przez polską firmę wracają do niej z adnotacją "adresat nieznany" lub "adresat zmienił siedzibę". W tej ostatniej sytuacji należy wręcz natychmiast zwrócić się do prawnika specjalisty od rynku niemieckiego – który znajdzie aktualny adres dłużnika oraz sposób na skuteczne doręczenie mu korespondencji – by wystosował pismo uświadamiające niemieckiemu dłużnikowi konsekwencje dalszego nie uiszczania należności.

Toga: Czy wystosowanie takiego pisma odnosi jakiś skutek?

adw. Jacek Franek: Wielu niemieckich dłużników wykorzystuje fakt, że przedsiębiorstwo wierzyciela ma swoją siedzibę w Polsce i że dochodzenie roszczeń przez granicę wiąże się zazwyczaj z wieloma komplikacjami. Bardzo dużo przedsiębiorstw niemieckich wyobraża sobie ponadto, że polskie firmy są niedoświadczone w sprawach handlowych i gospodarczych, bo jakoby wiele lat panowania planowej gospodarki socjalistycznej oduczyło je samodzielności i gospodarności, i że można je miesiącami zwodzić co do powodu uiszczenia należności. Jeśli dany partner handlowy posiada rzeczywiście takie wyobrażenia, należy go w tym zakresie jak najprędzej wyprowadzić z błędu. Dlatego też zaraz przy pierwszej nieregularności płatniczej, której powód podany przez niemieckiego kontrahenta może skłaniać do przypuszczenia, że nie jest on całkowicie prawdziwy, należy dłużnikowi natychmiast zasygnalizować, że mimo iż ma on swoją siedzibę w Niemczech, polski wierzyciel dysponuje instrumentami umożliwiającymi skuteczną windykację należności. Odpowiednio zredagowane pismo prawnika specjalisty od rynku niemieckiego plus jego rozmowa telefoniczna z kontrahentem często czynią tutaj cuda.

Toga: Co robić, jeśli takie pismo i rozmowa nie poskutkują?

adw. Jacek Franek: Wtedy należności trzeba dochodzić sądownie.

Toga: Czy należności dochodzić należy przed sądem polskim czy przed sądem niemieckim?

adw. Jacek Franek: W tym zakresie istnieje specjalna regulacja Unii Europejskiej, a mianowicie Rozporządzenie Rady (WE) nr 44/2001 z dnia 22.12.2001 w sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w sprawach cywilnych i handlowych Rozporządzenie to określa tzw. jurysdykcję krajową, czyli to, przed który sąd – polski czy niemiecki – należy wnieść pozew. Pierwszą podstawową zasadą w myśl art. 2 ust. 2 Rozporządzenia jest to, iż jurysdykcję krajową posiadają sądy tego kraju, w którym dłużnik ma swoją siedzibę – więc jeśli dochodzi się należności od kontrahenta, który ma swoją siedzibę na terenie Niemiec, właściwe są sądy niemieckie. Równocześnie istnieje w myśl przepisu art. 5 nr 1 Rozporządzenia alternatywna zasada, że jurysdykcję krajową posiadają także sądy miejsca spełnienia świadczenia. Zasada ta może, w zależności od okoliczności konkretnego przypadku, prowadzić do powstania alternatywnej (tzw. przemiennej) jurysdykcji sądów polskich. W takich sytuacjach istnieje możliwość dochodzenia długu przed polskim sądem. Jednak stosowanie ww. zasady, w szczególności przy sprzedaży towarów do Niemiec, jest z prawniczego punktu widzenia dość trudne. Mianowicie: przy sprzedaży towarów przepis (art. 5 nr 1 li. b tiret 2 Rozporządzenia) powiada, iż miejscem wykonania zobowiązania jest to miejsce w Państwie Członkowskim, w którym towar zgodnie z umową został dostarczony lub miał zostać dostarczony. Sformułowanie to rozumiane jest zazwyczaj – błędnie – w ten sposób, że chodzi o miejsce, do którego towar został dostarczony, czyli w przypadku sprzedaży do Niemiec, miejscem tym byłyby Niemcy. Jednak jest to rozumowanie błędne, bowiem przepis mówi wyraźnie o miejscu, w którym towar został dostarczony. A miejsce to należy ustalić na podstawie rozważań czysto prawniczych, tzn. najpierw stwierdzić, które prawo rządzi konkretną umową, a potem stwierdzić, jakie miejsce zgodnie tym prawem jest miejscem dostarczenia towarów. Wobec faktu, że strony mogą zawrzeć umowę pod rządami prawa polskiego, niemieckiego, wiedeńskiej konwencji o międzynarodowej sprzedaży towarów lub przeróżnych zasad Incoterms, regulujących w różnoraki sposób miejsce dostarczenia towarów albo jako dług odbiorczy albo jako dług dostawczy, to możliwości dotyczących miejsca dostarczenia towaru jest wiele.

Toga: A w praktyce – przed który sąd lepiej złożyć pozew – przed polski czy przed niemiecki?

adw. Jacek Franek: Uważam, że korzystniejsze jest składanie pozwów do niemieckich sądów. Po pierwsze postępowanie sądowe na terenie Niemiec toczy się sprawniej niż w Polsce. Po drugie należy myśleć z wyprzedzeniem: jeśli dłużnik mimo wyroku nie zapłaci, trzeba będzie wszcząć z majątku dłużnika egzekucję komorniczą – za pomocą niemieckiego komornika. Ale po to, by komornik mógł zacząć działać, trzeba posiadać uznany na terenie Niemiec tytuł egzekucyjny. Tytułem tym jest bezproblemowo wyrok niemieckiego sądu, tzn. w kilka dni po uprawomocnieniu się niemieckiego wyroku można rozpoczynać egzekucję. Jeśli natomiast posiadamy polski wyrok, to ten musi zostać najpierw przez niemiecki sąd uznany za wykonalny na terenie Niemiec. Wprawdzie uznawanie wyroków stało się, odkąd Polska przystąpiła do UE, dużo łatwiejsze, istnieje nawet specjalne Rozporządzenie Rady (WE) nr 805/2004 z dnia 21.04.2004 w sprawie utworzenia Europejskiego Tytułu Egzekucyjnego dla roszczeń bezspornych. Ale nie należy mieć złudzeń, że UE jest lekarstwem na wszystko: zanim znajdzie się w Niemczech adwokata, który wystąpi do sądu o uznanie wyroku (w Niemczech istnieje tzw. przymus adwokacki – tzn. wszystkie wnioski i pisma procesowe muszą być pod rygorem pominięcia składane przez adwokatów), zanim polski wyrok zostanie przetłumaczony przez sądowego tłumacza, zanim sąd wyda odpowiednie postanowienie – od którego dłużnik może się (w najgorszym wypadku) odwoływać przez trzy instancje, to może okazać się, ze nie ma już majątku, z którego można prowadzić egzekucję. W praktyce zdarza się tak bardzo często.

Pokusa złożenia pozwu w polskim sądzie jest silna – ze względu na język ojczysty, posiadane kontakty z polskimi kancelariami adwokackimi, niechęć podróżowania na procesy do Niemiec i oczekiwane koszty postępowania. Jednak dochodzenie niemieckich należności przed polskim sądem zazwyczaj nie jest korzystne. Nie jest także wcale powiedziane, że koszty prowadzenia sporu przed sądem polskim są niższe – wprost przeciwnie, koszty procesu w Niemczech kształtują się korzystniej niż w Polsce. Co się tyczy szczegółów, mogę zaprosić na stronę internetową mojej kancelarii, na której znajdują się publikacje omawiające tą tematykę.

Toga: Dziękujemy za rozmowę.

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Zgoda